świadectwa_bozego_działania
Moja droga nawrócenia
Szczęśliwie ożeniłem się w 1986 r. mając 22 lata. Mamy 6 wspaniałych i wyrozumiałych dzieci. Jestem prawnikiem z 20-letnim stażem pracy. Bezwarunkowo wierzący, sceptyczny wobec ludzi. Z delikatnym szyderstwem na ustach. Tak było: Wiara, że Bóg jest, Chrystus zmartwychwstał. Kościół „istnieje po to, aby udzielać sakramentów i nauczać o Bogu”. Życie człowieka jest pełne prób, ale Miłosierdzie Boże przeważy nasze słabości. „Idee przewodnie”: wolność bez równości i braterstwa, z akcentem filantropii i niezobowiązującego szacunku dla każdego. Słowem: dziecko naszych czasów we mgle hipotez o życiu wiecznym i doczesnym.

Przeczytałem historię objawień w Medjugorie. Miałem 35 lat i życie, z którego byłem słusznie zadowolony. W tym poukładanym życiu pozornie niczego nie brakowało. Kiedy uwierzyłem w prawdziwość relacji świadków objawień, co już było darem od Boga, wbrew dotychczasowym przekonaniom postanowiłem zmienić swoje praktyki religijne, a właściwie je rozpocząć. Nie zastanawiałem się, jak wytrwać w trudnych dla mnie postanowieniach. Ruszyłem w drogę nieznaną.

Nie miałem złudzeń, że będzie łatwo, a raczej zakładałem upór i wysiłek, do śmierci. ABSURD. Na początku różaniec bez tajemnic. Całkowita ignorancja. Biblia od Adama i Ewy. Zaczęło się „poznawanie” Boga Innego. Niewyobrażalnego. Zaskakującego i Paradoksalnego. Walczącego o serce, umysł i duszę każdego z wybranych… dla dobra wszystkich… do końca.

Odczucie pragnienia Boga skierowanego w moją stronę zmieniło moje życie. Zacząłem wchodzić w dialog, w podziw, w radość Miłości wzajemnej. Wielka Tajemnica doświadczenia Obecnego Boga zastąpiła puste przekonanie, że spotkam Boga po śmierci. Coś, co kiedyś było nieosiągalne, stało się codziennym doświadczeniem.

Jak to przekazać komuś takiemu, jakim byłem wcześniej? Jak „zarazić” żonę, dzieci? Niemożliwe. Nie ma sensu nakłaniać drugiego, żeby poświęcał czas na coś, czego nie chce, nie rozumie, w co nie wierzy. Jak to było możliwe u mnie? Nie rozumiem, ale wiem, że się wydarzyło. A jednak Bóg słucha pragnień serca i je wypełnia. Kościół naucza, że Bóg modlitw wysłuchuje, bo Jezus tak powiedział.

Po trzech latach dyskretnego nawracania mnie na prawdziwą wiarę Bóg dokonał niemożliwego… Zajął się nawracaniem całej mojej rodziny i wprowadzaniem nas do Kościoła.

Odnowa w Duchu Świętym kojarzyła mi się z bliżej nieokreślonym grupowym eksponowaniem przekonań, o których wiele się rozmawia. Miłości jednak od tego nie przybywa. Takie były moje obserwacje. Moja Ukochana postanowiła właśnie tam zacząć swoją drogę. Żonie należy towarzyszyć w każdej okoliczności życia, niezależnie od uprzedzeń, bo jest powierzona opiece męża.

Tak trafiłem na spotkanie wspólnoty „Miasto na Górze”. Pierwsze spotkanie modlitewne, a właściwie pierwsze minuty, całkowicie zmieniły moje nastawienie. Duch Boży, którego znałem wcześniej, pokazał mi, że jest tam „u siebie” i że nie ma dla mnie lepszego miejsca. Postawiono mi kilka warunków, z których jednym była abstynencja i kazano czekać na przyjęcie do tego Przymierza kilka lat.

Wcześniej piłem alkohol ze znawstwem i częstotliwością, które dziś uznałbym za niebezpieczne. Decyzja została podjęta bez wahania i mimo upływu wielu lat nie odczuwam dawnego pragnienia. Przeciwnie, cieszę się z tego, jak z niespodzianki od Boga, gdyż mogę pościć w ten sposób w intencji zniewolonych alkoholem.

Nasza Wspólnota Przymierza jest „rodziną” i jednością w Chrystusie w sensie duchowym. Daje mnóstwo okazji do wzajemnego wspierania się w życiu codziennym, które jest pełne trudności. Czas wspólnie spędzany z dobrym nastawieniem, życzliwością, i wspólnymi pragnieniami uświęcenia życia, bardzo zbliża i otwiera na drugiego człowieka.

A co z tą świętobliwością i grzesznością? Jest ciągłe napięcie. Po okresie odczuwania wielkiego zbliżenia do Boga przyszedł uciążliwy czas doświadczania Jego pracy nade mną, która zaczęła się od uświadomienia mi mojej słabości i nie samowystarczalności. Teraz już wiem, że bez Niego jestem pyłkiem niedostrzegalnym w kosmosie.

Nie wierzę już w boga, który jest jak Zakład Ubezpieczeń Społecznych, usiłując nie płacić składek albo przynajmniej ukrywając 80% dochodu. Wiara czyni cuda. Pojawiły się nowe zadania. Otwierają się oczy. Przecież przeżyłem coś, czego inni nie doświadczyli. Jestem bogatszy i czuję siłę płynącą z wiary. Wokół ludzie o spustoszonych życiorysach. Nieudane miłości, choroby, bieda, zawiedzione nadzieje, niewolnicza praca i inne zniewolenia. Ojciec mówi – zrób coś z tym, włącz się! Ale jak? Modlitwa, pomoc, obecność – rób to, co potrafisz. Pocieszaj, wysłuchuj, zachęcaj, przygarniaj, ogłaszaj, że Bóg Jest i módl się.

Dar rozumu, rady, męstwa, pobożności, bojaźni bożej, umiejętności, mądrości. Moje życie teraz jest wyzwaniem. Chcę owocować. Nie jest łatwo. Już przekwitłem, a zawiązki owoców są narażone na deszcz, wiatr, choroby. Biegnę za Bogiem szczęśliwy i wolny, czego i Tobie życzę.

Grzegorz 
powrót